Ty te¿ masz szansê zostaæ legend±!
Kolejny dzieñ. W Veilstone znowu la³o. Zreszt±... To typowe dla tej czê¶ci Sinnoh.
Czyj¶ oddech. Równy, g³êboki. Odwróci³a¶ siê, chocia¿ wiedzia³a¶, kto to.
Saturn. Niewysoki siedemnastolatek. Twój ch³opak. Skromny, przyjacielski. Tylko tyle o nim wiedzia³a¶.
Nawet nie mia³a¶ pojêcia, czy na serio ma tak na imiê... A mo¿e zwie siê inaczej?
Ech, zostawmy te rozmy¶lania daleko. Czas pogadaæ.
- Hej... - Ch³opak u¶miechn±³ siê szeroko. Ten ma³y gest ca³kowicie zmieni³ jego ponur± twarz. - Chyba czas siê zbieraæ. Mars wyjecha³a ju¿ w zesz³ym tygodniu...
O ty diable! Tylko w taki sposób mog³a¶ zareagowaæ na maleñk± wzmiankê o trzeciej komandorce Team Galactic, rudej wiewiórze o ksywce Mars. By³a to nieco zarozumia³a dwudziestoletnia dziewucha. Jej czerwone oczy spogl±da³y gro¼nie na ka¿dego, kto odwa¿y³ jej siê sprzeciwiæ...
Czyli najczê¶ciej na ciebie. Czy to nie urocze?
- S³yszysz mnie, Venus? - G³os Saturna wyrwa³ ciê z objêæ my¶lenia. Przygl±da³ ci siê lekko zaniepokojony. - Musimy ju¿ i¶æ, s³ysza³a¶?
O kurczê, rzeczywi¶cie... ¯eby dostaæ siê do Jotho musieli¶cie doj¶æ do Canalave, a to spory kawa³ek od Veilstone... Po drugiej stronie góry Coronet...
Hm, no to co? Ruszasz?
---------------------------------
*Ai no tame no kyōsō - rywalizacja o mi³o¶æ... Taki g³upi tytu³. Mam nadziejê, ¿e wstêp wyszed³.
Offline
- Tak, przepraszam - wyrwa³am siê z my¶li. - Chod¼my
- Nie bêdê wypuszczaæ Mareep z pokeball'a bo woda przewodzi pr±d i nie wiadomo co mo¿e siê wydarzyæ. - wpatrzona w ka³u¿ê wychodzê z Saturnem z bazy.
- Wiêc idziemy w góry... - ciarki przesz³y mi po plecach na my¶l o burzy na szczycie gór. Sz³am bli¿ej Saturna i próbowa³am zapomnieæ o obawach.
Offline
- Oczywi¶cie. Wiele osób przechodzi przez teren góry Coronet, gdy¿ dzieli ona Sinnoh na dwie czê¶ci, wschodni± i zachodni± - powiedzia³ ch³opak, rozpoczynaj±c swoje ukochane wyk³ady. Wiedzia³ nawet du¿o, poniewa¿ by³ zapalonym molem ksi±¿kowym. To w³a¶nie w bibliotece natknê³a¶ siê na niego po raz pierwszy. Zasn±³ nad ksi±¿k±... A jak tak drzema³, wygl±da³ uroczo...
No dobra, koniec z opisywaniem i komplementowaniem ch³opaka, na to czas bêdzie pó¼niej.
Doszli¶cie do bramy oddzielaj±cej miasto od lasu. Deszcz tak was zmoczy³, ¿e nie wygl±dali¶cie jak wy - niezwyk³a fryzura Saturna zniknê³a, a na jej miejscu pojawi³o siê k³êbowisko mokrych od wody kosmyków, natomiast ty... Ech, z tob± nie by³o problemów, jako jedyna z pi±tki komandorskiej nie figurowa³a¶ na ¿adnej z list cz³onków TG... Czasami siê przydawa³o, gdy cz³owiek pragn±³ wyj¶æ na miasto.
No, w koñcu wolno¶æ... Albo po normalnemu mówi±c - droga przechodz±ca przez las. Pusta, nikogo... Zapewne deszcz wszystkich wyp³oszy³... Znaczy siê, ludzi, bo Pokemony by³y.
- Hm... - Saturn zmru¿y³ oczy, obserwuj±c teren. - O ile dobrze pamiêtam, to na koñcu tej drogi jest rozwidlenie... Jedno prowadzi do Celestic, natomiast drugie do Solaceon, a nastêpnie do Hearthome. Nie s±dzisz, ¿e fajniej by³oby wybraæ drogê zawczasu... A potem na przyk³ad... Potrenowaæ? - zapyta³ z o¿ywionym wyrazem twarzy.
Offline
Obserwujê teren tak samo jak Saturn. Gdzie nie gdzie wydawa³o mi siê s³yszeæ
-Ulewa, wiejemy! A gdzie nie gdzie po prostu walenie deszczu.
- Twój pomys³ jest dobry. Róbmy jak uwa¿asz. Chêtnie potrenujê Amphy'ego. - westchnê³am i na³o¿y³am na siebie kaptur od bluzy.
Offline
- Oczywi¶cie, moja droga - Ch³opak wykona³ ten sam gest i wyci±gn±³ Pokeballa, z którego po chwili wypu¶ci³ Toxicroaka. Ty to samo zrobi³a¶ z Amphym. W zasadzie... Nie by³o ¿adnego kontaktu z elektryczno¶ci±, tylko jego we³niste cia³ko nieco przyklapnê³o od nadmiaru wody... No, ale to jako¶ prze¿yjesz, co nie?
Uczyli was tego na zajêciach. Jak wypatrywaæ cele w trudnych warunkach. By³y to straszne lekcje, ale ka¿dy cz³onek zespo³u musia³ mieæ opanowan± t± umiejêtno¶æ - bo gdyby nagle spotka³ jakiego¶ tajniaka?
Dodatkowo do tych zajêæ mieli¶cie wyk³ady... Okropne, bo o zabijaniu... Gdyby tajniak nakry³ was na czym¶... Podejrzanym.
Potrz±snê³a¶ g³ow±, próbuj±c wyrzuciæ z niej te wspomnienia. Zamiast rozmy¶laniem o tragicznej przesz³o¶ci, zajê³a¶ siê obserwowaniem i wypatrywaniem Pokemonów.
Mnóstwo wodnych typu Poliwagi, Tympole. Oprócz tego zauwa¿y³a¶ gdzie¶ jednego przedstawiciela gatunku Slakothów i Shroomishe.
Offline
- Slakoth? Na co mi ten leniuch - prychnê³am tylko. - Shroomish? Saturn ³apaæ go? Breelom siê przyda do walki z wodn± trenerk± Johto.
- Amphy, jeste¶ na si³ach? - przy okazji pytam startera
Offline
Owieczka nic nie odpowiedzia³a, tylko spojrza³a nieco z³owrogo na grzyba. Hm, to chyba znaczy, ¿e gotowa.
Saturn u¶miechn±³ siê lekko na widok tego... No, niezbyt ³adnego Pokemona.
- Wiesz, ¿e nie lubiê decydowaæ za ciebie - mrukn±³. Nadal obserwowa³ teren zmru¿onymi oczami. Ech, ten to nawet nie dba o wzrok...
Ech, ale przejd¼my do Shroomisha. Amphy zbli¿y³ siê nie¶mia³o do grzyba i co¶ zabecza³ w Pokemonowym jêzyku. Ro¶linne co¶ przez chwilê siê waha³o, ale w koñcu wyst±pi³o na niezalesiony teren...
- Aha, i co do tej wodnej trenerki... Jak masz na my¶li jak±¶ liderkê, to w Jotho nie ma wodnej sali... - us³ysza³a¶ rozbawiony g³os swojego ch³opaka. Chyba za dobrze siê bawi³.
Offline
- Powodzenia, przyda ci siê - odpowiedzia³ tym samym weso³ym tonem. Ju¿ chcia³a¶ siê do niego odwróciæ i poczochraæ mu w³osy dla zabawy, gdy zauwa¿y³a¶, co siê z nimi sta³o.
Mimo deszczu nie by³o ciemno - s³oñce ¶wieci³o normalnie, a na niebie widnia³a wyra¼na têcza. W tym otoczeniu w³osy Saturna wydawa³y siê nieco inne ni¿ zwykle w takich warunkach. Na szczê¶cie po chwili znalaz³a¶ wyt³umaczenie.
Na jego twarzy i szyi widnia³y niebieskawe krechy jakby deszcz sp³uka³ farbê z g³owy...
Trudno, tym bêdziesz martwi³a siê pó¼niej. Czas na walkê.
Owieczek spojrza³ na ciebie jak na wariatkê. Zapewne nie wiedzia³, o co chodzi ci z atakiem. Kurczê, a tak fajnie siê zapowiada³a ta walka.
Offline
- Eh..... Amphy, prosi³am o to aby¶ zaatkowa³ swoim elektrycznym atakiech tego pokemona. - Próbowa³am mu spokojnie wyt³umaczyæ. - Ruzumiesz?
- A przy okazji jakiej marki jest farba któr± malowa³e¶ w³osy? - Zapyta³am zgry¼liwie Satrun'a i skoncenrowa³am siê na walce.
Offline